Od wspólnych znajomych słyszałem, że walczy wytrwale mimo wiatru w twarz. Lubi dużo mówić, śmiać się i ma ogromny dystans do siebie. Każde spotkanie z nim kruszy moje wyobrażenie o ludziach niepełnosprawnych. Po jego wystąpieniu coachowie zaczynają używać Facebooka, a studenci używać go rozważniej. Dziękuję Tomku, że pozwoliłeś mi poznać Twoje kulisy kariery.
Specjalista social media, artysta malarz
Stawia proste kreski, czasem krzywe. Rysuje. Maluje. Tworzy i realizuje na zlecenie strategie marketingowe i komunikacyjne w mediach społecznościowych. Jest facetem, estetą, smakoszem życia. Lubi piękne kobiety, dobre samochody. Jeździ Jeepem Grand Cherokee, a kiedyś Smartem pojechał do Toskanii. Miał wystawy m. in. w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Niemczech. Kiedyś prezes Fundacji Twórców i Kreatorów ARTISTIK, teraz wiceprezes zarządu Fundacji WrOpenUp. Wystąpił m.in. w Dzień Dobry TVN, magazynie SUKCES, jego wypowiedzi publikuje naTemat.pl, Radio Wrocław, Wywrota.pl i Gazecie Wyborczej.
Wojciech Paździor: Opowiedz, jak rozwijała się Twoja kariera?
Tomasz Jakub Sysło:
Mam podobno trudniej – nikt zresztą nie mówił, że będzie łatwo. Od 22 lat poruszam się na wózku inwalidzkim.
Po liceum poszedłem na informatykę na Uniwersytecie Wrocławskim, licencjat zajął mi osiem lat. W trakcie tych studiów obroniłem magistra na Akademii Sztuk Pięknych,. Okazało się, że jestem słabym informatykiem i że mam trudności z przebiciem się jako artysta. Poszedłem na studia podyplomowe z zastosowania psychologii w PR i marketingu w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Wtedy dopiero zacząłem być poważniej traktowany. Lepiej wygląda to w CV, no i wiedza tam zdobyta procentuje. Teraz zajmuję się social mediami – robię internety (śmiech). Siedzę na Facebooku, czytam blogi i uczę się działania tych mediów.
Mam za sobą 5 lat pracy w Urzędzie Marszałkowskim, 3 miesiące w Urzędzie Wojewódzkim i 9 miesięcy w Urzędzie Miejskim Wrocławia. Nigdy więcej nie chcę być urzędnikiem. Podziwiam tych prawdziwych urzędników – spotkałem kilku profesjonalistów. Poza tym robiłem różne rzeczy. Pracowałem jako didżej (i czasem jeszcze to robię). To fajna zabawa i można sobie dorobić. Przez prawie rok byłem taksówkarzem. Jeździłem smartem i słuchałem tajemnic ludzi. Tam powinni coachowie jeździć [śmiech]. To jest jak konfesjonał.
Byłem też grafikiem, projektantem, designerem, co jeszcze czasem robię. Zarabiałem jako uliczny rysownik na Camden Town w Londynie. Tam odkryłem, że chcę być artystą. To długa i trudna droga, trzeba się dostać w odpowiednie miejsca. Na początku byłem zirytowany, że nie trafiam do wpływowych ludzi zajmujących się sztuką, marszandów, znawców tematu. Trzeba być cierpliwym. Staram sie być taki.
Ilustruję książki, robię murale, street-art, maluję obrazy, tworzę komiksy i storyboardy. Byłoby fajnie żyć ze sztuki. Ale to przede mną, bo jestem zdeterminowany, by tak było. Na razie jestem ghostwriterem [pisarz-widmo – osoba, która redaguje teksty publikowane pod nazwiskiem zleceniodawcy – W.P.], robię buzz w social mediach [zainteresowanie i dyskusje o marce, jej produktach i usługach – W.P.], czasem jestem trendsetterem różnych marek, wymyślam modele komunikacji w mediach społecznościowych dla różnych firm i nimi zarządzam.
Jakie były w tym wszystkim kluczowe momenty?
Chyba pierwszy, kiedy miałem lat 19 i moja dziewczyna powiedziała, że jak chcę z nią być, to muszę iść z nią na informatykę.
Drugi ważny moment, to kiedy inna koleżanka zobaczyła moje rysunki, zrobione na nudnych wkładach tejże informatyki. Spodobały się jej i zasugerowała, że może powinienem pójść na ASP. Tam poznałem moją przyszłą małżonkę – efektem kosmicznym jest nasz syn Tymoteusz (śmiech).
Trzeci moment, to kiedy ktoś stwierdził, że Nasza Klasa jest passé. Zafascynowała mnie przezroczystość ludzi na Facebooku, starają się być tam "ekshibicjonistami". Lubię to.
Następny moment, to kiedy jakiś głos stwierdził, że muszę się „opakować”, bo moje CV jest zbyt chaotyczne. Zatrudniłem agencję PR, której pracownicy przerazili się, jak to wszystko zobaczyli i mocno się napracowali przy poprawkach.
Kolejny punkt kluczowy, to gdy straciłem wszystkie prace, oczywiście nie mogłem być barmanem, tynkować, czy wykonywać innych prac fizycznych. Taxi było bardzo ciekawym doświadczeniem - nic tylko pisać bloga o tym
Ostatnio złożyłem wniosek o dotację na działalność gospodarczą dla firmy prowadzonej przez osoby niepełnosprawne – w ramach aktywizacji zawodowej. Rozesłałem też swój album ze sztuką po całym świecie, ale jeszcze nie mam żadnych odpowiedzi. Miałem też śmieszne sytuacje, kiedyś ‘galernik’ [pracownik galerii - W.P.] zapytał mnie, czy maluję nogami czy ustami - robię to normalnie dłońmi. Nie jestem najmłodszym artystą, a wśród mecenasów sztuki są jednak pewne bariery.
Późno wstawać, pić kawę, popaćkać w mojej pracowni, pojechać po dziecko do przedszkola i pobawić się z nim. Zjeść cos dobrego, może samemu to ugotować. Paćkanie może też być pracą, bo niektórzy płacą za to spore pieniądze. Chciałbym podróżować. Mogę robić ART w każdym miejscu na tej planecie.
Jaką rolę w Twojej karierze odgrywa projekt WrOpenUp?
W ciekawym momencie mojego życia się to pojawiło. Nie trzeba mnie było przekonywać, choć jest to projekt Pro Bono. Może mieć pozytywny wpływ na młodych ludzi. W projekt zaangażowały się m.in. Google, HP i IBM. Zająłem się mediami społecznościowymi i mamy bardzo dobry zasięg marki i dobry wizerunek. Wiemy, że nie ma o nas negatywnych opinii, bo cały czas monitorujemy naszą markę przy pomocy brand24.
Zaciekawiło mnie tworzenie czegoś zupełnie od zera. Zanim jeszcze ruszyła kampania dobiliśmy do 1100 słuchaczy i fanów. Ich liczba cały czas rośnie.
Co dał Ci udział w darmowym projekcie?
Bardzo dużo satysfakcji dał mi WrOpenUp. To, że zmieniamy to miasto razem z uczestnikami projektu – pokazujemy różnorodność międzykulturową i jej dobry wpływ na otoczenie. Mamy dwa murale we Wrocławiu, które pozytywnie mówią o naszych działaniach, mnóstwo pozytywnych publikacji w mediach papierowych i dobre relacje telewizyjne. Było wiele emocji, włożyłem w to dużo serca. Mam nadzieję, że będzie druga edycja.
Jak w ogóle rozumiesz „karierę”?
Słowo „kariera” źle mi się kojarzy. Nie uważam, że robię karierę. Nie wiem, czy mogłem całą moją ścieżkę przejść lepiej, nie wiem, czy była optymalna. Na pewno dużo się nauczyłem o sobie, o tym, czego chcę i czego zdecydowanie nie chcę. Wszystkie porażki i potknięcia były bardzo edukacyjne.
Nie czuję jednak tego wyścigu szczurów. Ostatnio jestem dość powolny w tym, co robię. Nie miotam się, nie musi być już teraz. Może nie jestem w stanie Zen, ale to takie mniej stresowe.
Co na Twojej różnorodnej drodze było głównym czynnikiem budującym Twoją wartość dla pracodawcy i partnerów zawodowych?
Jest odległy cel i chcę do niego dążyć. To śmieszne w moim przypadku, ale zrobiłem kilka kroków, żeby do niego dojść. Wiele osób mi pomogło, nie można wszystkiego zawdzięczać tylko sobie. Nie da się tak bez ludzi.
Nigdy nie mogłem usiedzieć w domu. Musi być ruch, musi być przemieszczanie molekuł. Jestem osobą bezpośrednią, czasami może bezczelną. Jeśli na konferencji jest Wilhelm Sansal, najlepiej sprzedający się polski malarz, to podchodzę i pytam go o radę. Gdzie zadzwonić i z kim rozmawiać, żeby się przebić. Jak spotykam Grażynę Kulczyk i Jacka Santorskiego, to też podchodzę i z nimi rozmawiam. Ludzie różnie na to reagują, czasami wycofują się, jednak lubię łamać konwenanse, działać nieszablonowo.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że gdybym mieszkał w Warszawie, to może byłoby mi łatwiej. Bezpośredniość często mnie ratuje. Trzeba łamać bariery.
Co robisz, żeby rozwijać swoją karierę?
Bycie ghostwriterem dla firm czy osób prywatnych w social media to wartość dodana. Utożsamiam się z marką, jestem tą marką i komunikuję jak ta marka, a nie jak Tomasz Jakub Sysło. Mam podobno w sobie coś takiego, że zarażam tym, co robię.
Biorę udział w różnych projektach, jest WrOpenUp, Fabryka Sensu, Instagramers Wrocław, prowadzę zajęcia na SWPS i w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UWr, prowadziłem również wykłady na Twoich konferencjach.
Nie mam recepty, jestem otwarty na różne okazje, myśli i idee. Mam swoje wizje, ale skupiam się na tym, co mogę zrobić. Jestem zakochany we Wrocławiu. Jest dla mnie stanem świadomości. Ostatnio pomagałem w powstawaniu przewodnika po Wrocławiu „Ogarnij Miasto Wrocław”. Nie jestem jednak ślepo zakochany i pewne rzeczy chciałbym zmienić. Szczególnie nawierzchnie i możliwość poruszania się bez barier po rynku na wózku. Nie wszyscy patrzą w niebo, czasami trzeba patrzeć pod nogi.
Sporo ludzi boi się takich zmian i różnorodności…
Pierwsze pytanie, to czy oni rzeczywiście chcą coś zmieniać, czy tylko myślą o tym.
Teraz modne jest odchodzenie z korporacji i pędzenie za jakimś powołaniem. To też jest poker. Znam prawnika, który wymarzył sobie bar z kanapkami i wytrzymał rok. Ale żyjemy tylko raz i jeśli ktoś o czymś marzy, i tego nie zrobi, to będzie żałował. Cały czas może sobie zrzędzić, ale chyba każdy wie, co sam sobie powie po latach. Ja czasami, jak miałem problem decyzyjny, rzucałem monetą. Czasem śni mi się co jest dobre dla mnie :)
Co w pracy daje Ci najwięcej satysfakcji?
Doprowadzanie spraw do końca. Kiedy jest pomysł, realizacja i zakończenie, czyli pełnia – orgazm :). Na przykład dwa dni temu był pomysł, żeby wejść do papierowych mediów ze zdjęciami Instagramers z Wrocławiem, a dzisiaj było spotkanie z redaktorem naczelnym [Gazeta Wyborcza – W.P.], który powiedział, że będziemy to robić. (Teraz co piątek ukazuje się w gazecie zdjęcie). To powoduje u mnie takie fajne emocje i oczekiwanie, że już za chwilę coś dobrego się stanie.
Dobre pomysły na sposób komunikacji w projektach realizowanych w mediach społecznościowych powodują dużą oglądalność, pozytywne wypowiedzi i telefony zadowolonych klientów. Oczywiście lubię sukcesy, nie tylko takie zawodowe.
Jaką jedną radę dałbyś ludziom chcącym rozwijać swoją karierę?
Keep walking [ciągle idź – W.P.]
Ja, poruszając się, nie dotykam ziemi. Usilnie stara się mnie sprowadzić na ziemię, ale chodzi o to, żeby utrzymać stałą od niej odległość. Żeby po prostu nie leżeć na glebie. Wstawać i walczyć.
Ciszę się, że mieliśmy okazję porozmawiać i poznać też Twoich znajomych. (śmiech)
Musiałeś ostro wyciągać ze mnie odpowiedzi, bo nie mam tego poukładanego w prostych przysłowiach. Do zobaczenia.
Autorski cykl wywiadów z (nie)zwykłymi ludźmi. Opowiadają o różnych ścieżkach kariery, zdradzają swoje sekrety o odwadze, awansach, rekrutacji i czerpaniu satysfakcji z pracy. Każdy z gości chętnie pomoże, jeśli i Ty zaoferujesz swoją pomoc.
Zachęcamy do zadawania pytań i dyskusji pod wywiadami.