Prowadząc wywiady w cyklu Kulisy Kariery trzech naszych gości powiedziało, że koniecznie powinienem z nim porozmawiać. Mimo, że mamy wspólnych znajomych nigdy się nie spotkaliśmy, ale w rozmowie szybko znaleźliśmy wspólny język. Poznajcie go, możecie znaleźć odpowiedź na swoje pytania.
Artur Sawicki
Dyrektor Zarządzający
UNIT4 TETA
Doradzał w Ernst&Young gdzie wyspecjalizował się w obszarze HR, zarządzania organizacją i marketingu. Następnie przez 14 lat pracował w branży oprogramowania dla biznesu. Odpowiadał za rynek polski w międzynarodowej firmie informatycznej QAD. Mimo dynamicznego rozwoju pilnuje, żeby nie dać się zwariować i nie zapomnieć co jest ważne.
Wojciech Paździor: Zacznijmy od historii – jak się rozwinęła Twoja kariera?
Artur Sawicki:
Zacząłem studia na Politechnice Wrocławskiej od obozu adaptacyjnego zorganizowanego przez studentów ze stowarzyszenia AIESEC. Bardzo się cieszę, że wtedy tam pojechałem.
Myślałem, że studia to czytanie mądrych książek i słuchanie nudnych wykładów. Jednak ci ludzie mówili o sztuce prezentacji, komunikacji i innych fajnych tematach. To zdeterminowało całe 5 lat moich studiów. Obok normalnej aktywności akademickiej intensywnie zajmowałem się działalnością w organizacji. To był rok ’92, a ja zdobywałem umiejętności, których rynek już potrzebował, ale nikt ich jeszcze wtedy, w normalnym systemie, nie uczył.
Jak przeszedłeś z działalności studenckiej do biznesu?
Działalność w stowarzyszeniu AIESEC kończyłem działając w Warszawie i studiując we Wrocławiu. Wtedy musiałem podjąć pierwszą ważną decyzję dotyczącą mojej przyszłości zawodowej: czy zostać w Warszawie, jak większość znajomych, czy wracać do Wrocławia, w którym wtedy zbyt wielu ciekawych propozycji pracy i firm nie było. Jednak mimo tego decyzja była jasna – wracam. Z perspektywy dnia dzisiejszego podjąłem dobrą decyzję. Wrocław rozwija się bardzo dynamicznie, szczególnie w szeroko rozumianej branży IT. Patrząc na etapy mojej ścieżki zawodowej, środowisko w którym udało mi się pracować i wyzwania, z którymi się mierzę, można się realizować nie rezygnując z niesamowitej atmosfery Wrocławia, Krakowa, lub Gdańska skazując się na życie „słoika” w Warszawie.
W AIESEC poznałem Anglika, który w tamtym czasie wspierał tą organizację. Mark Preston mieszkał w Polsce, był doradcą amerykańskich banków inwestycyjnych biorących udział w prywatyzacjach. Prowadził też własną firmę, która skupiała się na efektywności osobistej, zarządzaniu czasem, planowaniu itp.
Zatrudnił mnie w swojej firmie. Po pewnym czasie firma Preston RS zaczęła być widoczna na rynku. . Wtedy specjaliści z Ernst&Young zwrócili się do mnie z pytaniem, czy nie chciałbym zmienić barw. Zgodziłem się i zostałem Starszym Konsultantem: szkoliłem menedżerów, budowałem struktury i procesy w firmach, doradzałem w rekrutacji.
Kolejny etap to amerykańska firma software’owa QAD, tworząca oprogramowanie typu ERP. Właściciele -małżeństwo, żyją w Kalifornii i to kształtuje tę firmę: to jest amerykańska, fajna, luźna, rodzinna korporacja. Daje to połączenie dużego, międzynarodowego, giełdowego biznesu, z płaską strukturą organizacyjną, otwartą komunikacją i dbaniem o relacje.
Różne zmiany i rozwój firmy sprawiły, że co 2–3 lata zmieniała się moja praca: budowałem Centrum Edukacyjne dla klientów, zajmowałem się Product Managementem, sprzedażą do klientów globalnych, sprzedażą do kluczowych branż w Polsce, byłem Szefem Sprzedaży i wreszcie odpowiadałem za obsługę całego rynku polskiego. W QAD pracowałem aż 13 lat.
Obecnie jestem Dyrektorem Zarządzającym w UNIT4 TETA. Firma działa na dynamicznie rozwijającym się rynku, ma ciekawą historię i dużą bazę klientów, doświadczyła wejścia i wyjścia z giełdy.
Dobrze trafiłeś?
Tak. Jest to kolejny, kluczowy moment dla firmy. Inwestor zagraniczny – UNIT4, integruje dwie kultury organizacyjne i sposoby pracy: swoją kulturę korporacyjną z kulturą, która w firmie TETA wykształciła się przez 25 lat jej działania. Robi to z dużym rozsądkiem, bo zachowała wszystkie atuty lokalnej firmy i wzięła to, co najlepsze w korporacji. Dla osoby, która zarządza tak dużą organizacją (grupa kapitałowa konsolidowana w Polsce liczy około 600 osób), w tak ważnym momencie to duże wyzwanie. Często trzeba w takich sytuacjach godzić ogień z wodą.
Jakie Twoje działania były kluczowe dla dynamicznego rozwoju?
Proponuję przyjrzeć się dwóm wizjom rozwoju i kariery - podejściu specjalisty i podejściu człowieka otwartego na szeroką wiedzę i różne obszary.
Ja od samego początku postanowiłem uciec od specjalizacji i spojrzeć szeroko na biznes. Od zawsze starałem się mieć dobre oceny z wszystkich przedmiotów, a nie tylko z tych, kilku wybranych. Mam wykształcenie techniczne, trafiłem do konsultingu, a później przeszedłem do sprzedaży rozwiązań IT wspomagających zarządzanie. Teraz zarządzam dużą organizacją. Zawsze pracowałem w środowisku międzynarodowym i wielokulturowym. Wydaje się, że dzisiejszy świat i biznes tak zasuwa do przodu, powstaje tyle innowacji, że wchodzenie w jakąś niszę i wąską specjalizację jest ryzykowne.
Druga rzecz to na pewno multitasking [wielozadaniowość – W.P.]. To już nie te czasy, kiedy można było powiedzieć „w najbliższym czasie zajmuję się tylko tym i nic innego mnie nie obchodzi”. Obecnie to, co się robi w pracy, wymaga przełączania się pomiędzy wieloma zadaniami, z których każde zwykle jest z zupełnie innej „parafii”. Oczywiście nadal powinno się planować, ustalać priorytety i być efektywnym.
Zawsze też dążyłem i chyba każdy powinien dążyć, do zrozumienia biznesu firmy, w której pracuje. Spotkałem nie raz ludzi, którzy nie wiedzieli, co firma tak naprawdę robiła i jakie problemy rozwiązywała. Spotykałem też ludzi, którzy cieszyli się, że w ich obszarach projektu to jest super, podczas gdy cały projekt nie realizował celów i był opóźniony. Według mnie to bardzo złe i szkodliwe myślenie. Jeżeli coś robię, za coś się biorę, do czegoś zobowiązuję to nie ma wyjścia – należy robić to na maxa, 100% zaangażowania. Każdy pracownik jest częścią wielkiej maszyny i nie można dbać o działanie tylko swojego trybiku.
Jakie postawy w pracy przyspieszają awans, a jakie go uniemożliwiają?
Mam taką teorię, że człowiek po ok. 3 latach pracy w tej samej roli zaczyna wpadać w rutynę. To jest taki moment w karierze, kiedy należy dokonać zmiany. Nie trzeba koniecznie rzucać pracy, może to być zmiana zakresu obowiązków, czy stanowiska. Inaczej człowiek idzie na łatwiznę, robiąc to, czym się zajmuje w stały, wyuczony sposób.
Ostatnio słyszałem takie zadanie: „żeby się rozwijać trzeba podejmować decyzje o wychodzeniu ze strefy komfortu”. W przypadku rozwoju związanego z awansem i ścieżką kariery – zgadzam się w 100% z tą opinią.
Obserwuję, że dla pracodawcy coraz ważniejsze jest zaangażowanie. Świat i tu się zmienił, podejście „pracuję od do” zaczyna być bardzo słabo oceniane. Moja wartość rośnie, kiedy wiem, czego oczekuje mój klient wewnętrzny lub zewnętrzny i chcę rozwiązać jego problem. Nie przygotowuję raportu, ale dostarczam szefowi informacji potrzebnych mu do podjęcia dobrej decyzji. Zaangażowanie wpływa na jakość wykonywanej pracy.
Jak w tym wszystkim zachować równowagę i nie stracić życia poza pracą?
Nie chodzi o to, żeby dużo pracować, liczy się to, jak się pracuje. To pozwala zachować balans między życiem prywatnym i zawodowym. Jeśli człowiek wie, jaki jest oczekiwany efekt jego pracy, potrafi ułożyć priorytety, zaplanować i zorganizować pracę, to wie, do czego się zobowiązać i czego odmówić. A to wiąże się z asertywnością. To są pojęcia, które większość z nas zna, ale kłania się stosowanie ich w praktyce. Świetny autor w książce „7 nawyków skutecznego działania” [Stephen R. Covey – W.P.] radzi, żeby zarządzać sobą przez „drugą ćwiartkę” matrycy zarządzania czasem, czyli skupiać się na zadaniach ważnych i niepilnych. Kiedy zarządzamy sobą przez sprawy pilne, tracimy kontrolę na naszą równowagą.
Z doświadczenia nauczyłem się, że życie poza pracą musi być interesujące, ekscytujące i być naszą pasją. Musimy znajdywać te pasje nawet w małych rzeczach, bo te małe rzeczy sprawiają, że nasz umysł oczyszcza się i staje się otwarty i świeży.
Zawsze mam w życiu coś, co mnie bardzo nakręca i inspiruje. Teraz mam dwójkę super dzieci i dużo radości daje mi spędzanie czasu z rodziną. Poza tym sporo chodzę po górach, wspinam się i sporo podróżuję.
Niestety są firmy toksyczne dla życia prywatnego. Jeśli ktoś nie potrafi sobie z tym poradzić moja najprostsza rada to odciąć się od komputera, maila i telefonu służbowego po wyjściu z pracy. Sam jako szef unikam wysyłania maili po godzinach pracy i w weekendy.
Im bardziej Cię poznaję, tym więcej widzę podobieństw do mojego podejścia (śmiech). Co jest kluczowe dla zdobywania dobrej pracy?
Widzę trzy poziomy czynników.
Wiedza formalna, czyli głównie wykształcenie i dotychczasowe doświadczenie.
Drugi poziom: umiejętności. Są praktycznym zastosowaniem wspomnianej wiedzy oraz cała sfera kwestii interpersonalnych: komunikowania się, prezentacji, dobierania argumentów, itp. Cenna jest też sztuka szybkiego uczenia się, umiejętność korzystania z szerokiego spektrum informacji biznesowych, na które trzeba być otwartym i pozyskiwać je z przeróżnych źródeł. I w końcu otwartość na tzw. networking, czyli szybkie pozyskiwanie i wykorzystywanie sieci znajomych. Szukam w moim zespole otwartości na nowe sposoby działania, elastyczności i zaangażowania.
Wreszcie trzecim poziomem jest tzw. chemia. Najprościej można ją wytłumaczyć jako subiektywne poczucie, czy gra muzyka między nami. Czy kandydat będzie pasować do zespołu i czy w sytuacjach trudnych stanie na wysokości zadania.
Jakbym miał przypisać hierarchię tym poziomom, to znaczenie wiedzy formalnej szybko spada. Głównie dlatego, że łatwo ją zdobyć, wystarczy skończyć studia (odsetek osób w Polsce mających studia wciąż rośnie), kilka kursów, a niekiedy po prostu zapytać „Googla”. Bardzo szybko rośnie więc znaczenia umiejętności i coraz ważniejsza jest „chemia”.
Co doradziłbyś ludziom myślącym o jakiś zmianach zawodowych?
Bądź elastyczny.
Mówiąc o zarządzaniu karierą, musimy powiedzieć o czymś, o czym nie wspomniałem – szczęściu.
Można mieć wszystkie cechy, o których rozmawialiśmy przez ostatnie 50 minut, ale spotykają nas różne niespodzianki. Spadają na nas szanse – propozycje, projekty w firmie itp. Elastyczność pozwala rzucać się na te szanse z wiarą, że sobie poradzisz i że rozwiną one Twoją karierę.
Bądź elastyczny, to sprzyja szczęściu.
Zabrakło Ci kiedyś szczęścia?
Mogło go zabraknąć, kiedy miałem przejść do TETA. Po kolejnym etapie rekrutacji otrzymałem od headhuntera odpowiedź, że nie spełniam pewnego wymagania. I to był koniec, decyzja była na NIE.
Jednak ta praca była dla mnie szansą na rozwój i ciekawe wyzwania. Usiadłem więc i przeanalizowałem szukane doświadczenie. Wprawdzie nie miałem go formalnie. Ale wszystko to robiłem wcześniej, tylko najczęściej w wirtualnych, macierzowych i międzynarodowych zespołach. Zadzwoniłem do konsultanta i opowiedziałem o tych doświadczeniach. Po chwili milczenia potwierdziła, że dokładnie tego właśnie szukają i zaprosiła na następną rozmowę. Udało się, ale szczęściu trzeba często pomagać!
Co daje Ci najwięcej satysfakcji w pracy?
Dzisiaj to, że mam bardzo duży wpływ na to, co dzieje się z firmą.
Najgorsze, co może być, to kiedy mimo tego, że się starasz z wysokim zaangażowaniem, masz pomysł, organizacja ogłasza „tego nie zrobimy”. UNIT4 pozwala mi wpływać na to, co robimy tutaj, w Polsce.
Cieszę się Artur, że mogłem Cię poznać i posłuchać o kulisach, których spora część dotyczy też mnie samego.
Mam nadzieję, że to pierwsze, ale nie ostatnie nasze spotkanie (śmiech).
Na pewno nie.
Autorski cykl wywiadów z (nie)zwykłymi ludźmi. Opowiadają o różnych ścieżkach kariery, zdradzają swoje sekrety o odwadze, awansach, rekrutacji i czerpaniu satysfakcji z pracy. Każdy z gości chętnie pomoże, jeśli i Ty zaoferujesz swoją pomoc.
Zachęcamy do zadawania pytań i dyskusji pod wywiadami.